PODPORZĄDKOWANIE BEZ WALKI. CO DALEJ? -by Martynka

Autor: „Martynka”, 21 lipca, 2012,

Katastrofa smoleńska stała się niezwykle ważną cezurą w najnowszych dziejach Polski, momentem, który bezlitośnie obnażył reanimowanego i pudrowanego od 1989 roku trupa PRL, nazwanego dla niepoznaki III RP. Układ, jaki stworzyły komunistyczne elity wraz z oddanymi im w różnym stopniu zależności ludźmi z solidarnościowego obozu sprawił, że nowe państwo zamiast budować swoje podstawy od początku, zaczynając od opcji zerowej we wszystkich kluczowych dla państwa sferach, stworzyło potworka z garbem KGB/GRU. Taki eksperyment nie mógł się udać z prostego powodu: komunistyczne elity, w większości wywodzące się wprost z bezpieczniackich rodów, cierpiały na genetyczny brak inteligencji, kultury i ogłady, a nauczone jedynie cwaniactwa i złodziejstwa, nie mogły stworzyć normalnego, nowoczesnego państwa. I co najważniejsze nie mogły pozbyć się swojego uzależnienia od Moskwy. Penetracja wszystkich dziedzin państwa polskiego przez ludzi uwikłanych w komunizm trwała przez cały okres PRL – u, by w III RP wejść w nową, doskonalszą, bo lepiej zamaskowaną formę.

Zsowietyzowane do poziomu DNA elity stanowiły także gwarancję, że status quo Moskwy w Polsce pozostanie utrzymany, a wszelkie głębsze procesy przebudowy państwa zostaną zduszone w zarodku. W tym właśnie celu zostały stworzone i w tym celu były podtrzymywane przez całe lata, by z ramienia Moskwy nadzorować wszelkie przemiany w III RP. Pierwszy test zaliczyli w 1992 roku, kiedy to za pomocą „gangsterskiego chwytu” zablokowano proces ujawnienia sowieckiej agentury w Polsce, bo przecież nie jest tajemnicą, że ten kto był tajnym współpracownikiem SB, stawał się, chcąc nie chcąc współpracownikiem KGB – matki wszystkich służb w bloku sowieckim. Kolejnym zagrożeniem dla moskiewskiego status quo w Polsce, a także dla neosowieckich planów w Europie, była polityka Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który jak mało kto rozumiał, że należy siłę Polski budować razem z państwami naszego regionu, by nie powtórzyć historii z 1939 roku, kiedy to podpisane z państwami zachodu umowy okazały się tyle warte, co papier, na którym je spisano. Plany Putina, co do roli Polski w jego wizji Europy są znane od lat, a powtarzane są przez jego rzeczników, takich jak choćby Karaganow, czy Łukjanow: Polska ma stanowić coś na kształt korytarza, pomostu, jakiegoś mało kłopotliwego tworu, który nie przeszkodzi w procesie ekspansji Rosjan na Zachód, tym razem w bardziej cywilizowanej i akceptowalnej przez elity zachodnich państw formie.

Biorąc pod uwagę powyższe aspekty, jak również geopolityczne i historyczne uwarunkowania, można bez dłuższego namysłu uznać, że Rosja i spowinowacona z nią część polskich elit związanych z dawnymi służbami komunistyczni, miała motyw do dokonania zamachu na polską delegację. Zamachu, który w jednym momencie pozbawił państwo polskie nie tylko prezydenta, ale także dowódców wszystkich rodzajów sił zbrojnych oraz wielu wybitnych urzędników państwowych, co w sposób ewidentny osłabiło nasze siły obronne. Wydarzenie z 10 kwietnia 2010 roku w sposób istotny wpłynęło też na zmianę planów NATO w Europie, gdyż szefem sił paktu miał zostać generał Franciszek Gągor, który poległ w Smoleńsku.

Wiktor Suworow w „Specnazie” opisał taką hipotetyczną sytuację, która, jak się wydaje, zmaterializowała się 10 kwietnia:

„Za mózg uważamy najwyższe organy władzy państwowej oraz osoby stojące na ich czele. Przywódcy opozycji są przy tym rozpatrywani jako tacy sami kandydaci do wyeliminowania , jak czołowi przedstawiciele partii rządzących. Opozycja to rezerwowy mózg państwa, a nie byłoby mądrym posunięciem zniszczenie podstawowego mózgu i pozostawienie rezerwowego. Za mózg państwa uważamy także dowódców wojska i formacji policyjnych, głowy kościołów, przywódców związkowych, w ogóle wszystkich ludzi powszechnie znanych, którzy mogliby w krytycznym momencie zaapelować do narodu. Do tego grona należą także wszyscy ci, którzy podejmują decyzje (oczywiście te najważniejsze) w czasie wojny lub bezpośrednio przed jej rozpoczęciem, albo mogą takie decyzje podjąć w przypadku zlikwidowania ludzi z podstawowego składu kierownictwa państwa”.

Autor wyraźnie zaznaczył, że takie działanie, a więc pozbawienie państwa „mózgu” stanowi wstęp, zapowiedź kolejnych, wrogich działań, mających na celu pełne opanowanie państwa – celu. Czy zatem Polska stała się celem agresji tamtego kwietniowego poranka? Czy wypowiedziano nam niewypowiedzianą wojnę?

Wiele na to wskazuje, a kolejne badania ekspertów Zespołu Parlamentarnego układają się w spójny obraz wydarzeń, do jakich doszło 10 kwietnia 2010 roku . Kilka miesięcy temu, w czasie jednego ze spotkań w Krośnie, szef Zespołu Parlamentarnego Antoni Macierewicz stwierdził, że jeżeli katastrofa w Smoleńsku nie była spowodowana naturalnymi przyczynami, to konkluzja wydaje się oczywista: nasze państwo stało się celem agresji, znalazło się w sytuacji trudnej do pozazdroszczenia. Sprawia to, iż prawdopodobnie jesteśmy narażeni na kolejne, wrogie działania, które mogą nastąpić w niedługim czasie. Trudno o bardziej logiczny wniosek. Jednak wielu, jak to nazwał Władimir Volkoff „ideologicznych kolaborantów”, usiłowało ze słów ministra uczynić bicz na niego, zlinczować go w świetle kamer, ośmieszyć po raz kolejny, mówiąc, że przecież nikt nie bombarduje naszych miast, a rosyjskich czołgów pod Warszawą nie widać. Ci polityczni, historyczni i ideowi ignoranci, mają jednak zbyt ciasne mózgi, by wiedzieć, że nowoczesna wojna nie musi być wojną konwencjonalną, ale wojną totalną, w której główną bronią jest dywersja i dezinformacja, zgodnie z maksymą Sun Cy:

„Najwyższą umiejętnością w sztuce wojennej jest podporządkowanie sobie nieprzyjaciela bez walki”.

Szeroko o tym pisał wspomniany wyżej Władimir Volkoff w swojej doskonałej książce „Dezinformacja. Oręż wojny”, która powinna stać się lekturą obowiązkową dla polskich polityków w tych trudnych i skomplikowanych czasach. W jednym z rozdziałów autor napisał:

„…nowa koncepcja wojny zaciera stopniowo tradycyjną jej koncepcję i w tej nowej formie wojny dywersja stała się jej podstawową bronią. Strategia wojny totalnej wyklucza dziś bowiem zastosowanie zbrojnej interwencji z zewnątrz: zamiast agresji zbrojnej na kraj, który zamierza się opanować, wywołuje się wewnątrz tego państwa, za pomocą odpowiednich działań dobrze wyszkolonych dywersantów proces osłabiania władzy[…] dążąc do przyspieszenia procesu rozkładu kraju, a następnie objęcia władzy”.

Volkoff bardzo szczegółowo opisał kroki agresora. Należą do nich między innymi: rozbijanie więzi w państwie – celu, dyskredytacja i niszczenie autorytetów, sprzyjanie wszelkim patologiom, czy to społecznym, czy to na szczytach władzy, szeroko pojęta demoralizacja narodu, poprzez wpajanie mu bezcelowości oporu, zaszczepienie poczucia winy (pedagogika wstydu), przekonanie o osamotnieniu, wszechobecne kłamstwo podawane w różnych dawkach, a wszystkiemu towarzyszyć ma zmasowany atak głównych narzędzi dywersantów i dezinformatorów, czyli mass mediów.

Czy tych podobieństw do obecnej sytuacji w Polsce nie jest zbyt dużo? Czy ostrzeżenia Volkoffa i Suworowa nie powinny zapalić czerwonej lampki w głowach większości Polaków? Choć czołgów nie widać, a bomby nie spadają na polskie miasta i wsie, i raczej się na to nie zanosi, to taka wojna jest równie niszcząca dla państwa, jak wojna konwencjonalna. Dlaczego? Czy widział ktoś podbite kolonie, które stały się potęgami gospodarczymi? Czy człowiek głęboko upokorzony, z ogromnymi kompleksami może odnieść sukces, iść do przodu, tworzyć, zdobywać?

Czy naród upokorzony, zakompleksiony, z ogromnym bagażem sztucznie wykreowanych win, może wspiąć się na wyżyny swoich możliwości? Czy naród pozbawiony ekonomicznego bezpieczeństwa i gospodarczego zaplecza w kluczowych dla każdego państwa sektorach, może się prawidłowo rozwijać? Odpowiedź jest banalnie prosta: nie może. Po 10 kwietnia można bez trudu zaobserwować, jak punkt po punkcie jest realizowana niemal podręcznikowa strategia podboju państwa polskiego, za pomocą opanowanych przez ZSRR, a później FR, narzędzi w postaci dezinformacji, dywersji i propagandy, a także gęsto poupychanej agentury. Te wszystkie zastosowane narzędzia służą jednemu: podporządkowaniu i coraz większemu uzależnianiu Polski od Rosji, czy to poprzez niekorzystne umowy, czy to poprzez degradację naszego państwa w oczach natowskich sojuszników, czy wreszcie poprzez postawę wyjątkowo obrzydliwego serwilizmu wobec Rosji, prezentowanego przez ludzi zajmujących się śledztwem smoleńskim, ale nie tylko. Mamy też do czynienia ze szczególnie wrogim zabiegiem w postaci dzielenia polskiego społeczeństwa, napuszczania jednych grup społecznych na inne, rozpalania emocji i sterowania nimi w określony sposób, ale zawsze tak, by ów podział był jeszcze głębszy i bardziej niszczycielski dla tkanki narodu. Przykłady można mnożyć. Kilka dni temu Ewa Stankiewicz postawiła ważne pytanie: co robić w sytuacji, kiedy wiedza o 10 kwietnia jest coraz większa i nie pozwala dalej utrzymywać tezy o nieszczęśliwym wypadku? Co robić, jak się zachować w sytuacji, kiedy uświadomimy sobie , że uruchomiona po katastrofie machina dezinformacji i dywersji, nie stanowiła wyłącznie działań wynikających z potrzeby chwili, jakiejś formy osłony rzekomych błędów, ale była zaplanowaną z zimną krwią akcją, mającą na celu zamaskowanie prawdziwego przebiegu wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku?

Odpowiedź na to pytanie jest trudna, gdyż stąpamy wszyscy po kruchym lodzie, a naprzeciw nam stoi zorganizowana armia, mająca najgroźniejszą broń w postaci usłużnych mass mediów, które, jak już wyżej wspomniałam, pełnią w wojnie totalnej rolę kluczową. Volkoff radzi, aby tworzyć duże grupy, odporne na dezinformację i propagandę, grupy świadome swoich słabości, ale jednocześnie świadome swojej roli i nie dające się rozbijać. Wydaje się, że ten kapitał istnieje w postaci partii PiS, choć i tu było już kilka prób rozbicia tej partii, co również jest jednym z punktów zaliczonych przez Volkoffa do elementarza wojny totalnej. Dalej mamy wielu ruchów społecznych, które powstały po 10 kwietnia 2010 roku, czy wreszcie klubów skupionych wokół Gazety Polskiej, czy Radia Maryja. To wielki, narodowy kapitał, który należy pielęgnować i w niego inwestować. I tu jest ogromne pole do działania dla polityków PiS: należy ruszyć w Polskę już teraz, inicjować, tworzyć, rozmawiać. Nie wolno siedzieć w gabinetach i debatować na kanapach, bo nastroje społeczne są diametralnie inne od tych, jakie panowały nawet rok temu. Ludzie są głodni wiedzy, o czym świadczą nieprzebrane tłumy na każdym ze spotkań z Antonim Macierewiczem. Panie i panowie z PiS muszą po prostu wziąć się do pracy w terenie, na wzór partii Orbana – być z ludźmi i dla ludzi, 24 godziny na dobę. Setki spotkań, dyskusji, nawet w najmniejszej mieścinie, bo tak się buduje trwały elektorat propolski. Nie poprzez spoty, nie poprzez 3 miesięczną kampanię wyborczą, ale poprzez nieustającą obecność wśród ludzi. Tego kapitału nikt nie będzie w stanie odebrać. I co najważniejsze – przejść do ofensywy, narzucać tempo gry i kolejne trudne tematy.

Dlaczego to jest tak ważne? Pan Putin i jego towarzysze pilnie obserwują gry społeczno-polityczne w Polsce i na podstawie ich wyników budują kolejne strategiczne kampanie dywersyjne. Drugim, nie mniej ważnym elementem są media. Obrona TV Trwam, konsolidacja Polaków wokół Radia Maryja to jest ogromna wartość, która pozwala, być może w sposób nieco partyzancki, odpierać zmasowane ataki regularnych oddziałów. Ojciec Rydzyk zrobił fantastyczną robotę, której niestety nie zrobiła dotąd żadna partia z obozu niepodległościowego, choć wszyscy politycy powinni wiedzieć, że w nowoczesnych bojach to media są kluczem do wygranej. Media i aktywność w terenie. Nie ma innej drogi. Należy zaktywizować ludzi, pokazać im cel, miejsce, ludzi, wokół których mogą się gromadzić, przełamać pokutujące w Polakach „wszyscy politycy są tacy sami”. Jest to trudne zadanie, gdyż społeczeństwo w dużej mierze zostało skutecznie zneutralizowane, ale nie jest to zadanie niewykonalne. Pamiętajmy, że Piłsudski rozpoczynał bój o Niepodległą w 1914 z garstką „stumanionych”, dzisiaj byśmy powiedzieli „oszołomów”. Volkoff twierdzi, iż tak zwana milcząca większość w sytuacji wojny dywersyjno-dezinformacyjnej, z którą bez wątpienia mamy do czynienia obecnie, nie wynika z jakiejś apatii społecznej, czy niezgody na rzeczywistość, ale jest to właśnie efekt skutecznej dywersji:

„Mamy tu do czynienia z najbardziej niezwykłym i najbardziej oryginalnym skutkiem dywersji. Wiele się mówiło i nadal mówi o „milczącej większości” to znaczy przytłaczającej większości obywateli każdego z krajów „obrabianych”przez dywersję” i dziwi się jej obojętności. Stanowi ona mityczną nadzieję rządów wystawionych na próby destabilizacji. Tymczasem milcząca większość jest wytworem dywersji. Jednym bowiem z celów i działań dywersyjnych jest właśnie sparaliżowanie i spowodowanie zobojętnienia mas”.

Innymi słowy, by wygrać tę wojnę, trzeba odczarować społeczeństwo, jednak to się powiedzie tylko w sytuacji, jeżeli ze strony środowisk niepodległościowych będzie silne wsparcie i inicjatywa. I aktywność, przede wszystkim duża aktywność, nawet w małych, codziennych sprawach, ale jakże ważnych dla lokalnych społeczności. Społeczeństwo jest zmęczone propagandą, która coraz bardziej rozmija się z codziennością przy kasie, czy w banku. Tych ludzi trzeba uratować dla Polski. Oczywiście, jak zawsze w naszej historii bywało, tak i teraz w osiągnięciu celu, musza nam też pomóc pewne międzynarodowe okoliczności, jak choćby zmiana podejścia USA do zawoalowanej agresywnej polityki Rosji, powstrzymanie apetytów rosyjskich władców, a także urealnienie podejścia do Rosji państw UE, co mam nadzieję wkrótce nastąpi, a tym momentem przełomowym mogą być wybory prezydenckie w USA.

2 comments on “PODPORZĄDKOWANIE BEZ WALKI. CO DALEJ? -by Martynka

  1. By ludzi oświecić trzeba im dać kaganek
    Oświaty, a nie światła w słoneczny ranek
    Izolowanie od mediów to podstawa braku manipulacji
    Wtedy trzeba argumentami neutralizować naleciałości tej narracji
    Agentów najlepiej byłoby izolować przy różnych pracach
    By poznali sami smak ich moralnego kaca
    Na innych liczyć nie możemy , bo wiadomo
    Każdy chciałby uszczknąć sobie i być stroną
    Pozdrawiam niedzielnie:)

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s