Tu nie ma nic do rechotu, to jest przygnębiające

Na s24 właśnie przeczytałam jak fajni, odpowiednio dystyngowanie uśmiechnięci „Polacy” ubolewają nad rzekomym „rechotem” naszej strony politycznej z różowego happeningu Pana Prezydenta i jego ptaszka w generalskich okularach. Prawda jest jednak taka, że nie ma tu nic do śmiacia. Świetnie to uzasadnia Matka Kurka w swojej notce:

Symboliczny i przygnębiający kondukt optymizmu
posted by MatkaKurka

Specjaliści od filozofii psychologii afirmacji, twierdzą, że na zobaczonym obrazku wkuł się nowy człowiek, któremu radość wypełnia cały organizm. Wpatrywałem się w to zdjęcie kilkanaście minut i pierwszych skojarzeń trochę się wstydzę. Nie wiem, może to moja spaczona psychika, a może wrodzona melancholia, ale zobaczyłem na zdjęciu rekonstrukcję historyczną. Sfotografowani ludzie mają takie miny jakoby za drutem kolczastym, z opaskami na rękach, grali Mozarta i tylko wagonów i mundurowych nie widać. Coś lub ktoś jednak tych ludzi wystraszył i zasmucił. Potem pomyślałem sobie o innej rekonstrukcji. Kwiaty wkładane w lufy czołgów Armii Czerwonej, przez rozochocone sanitariuszki Armii Ludowej, a po chodnikach snują się warszawiacy z gorzkim uśmiechem na zrezygnowanych twarzach. Obie sceny wydały mi się zbyt mocne i dlatego w końcu wpadłem na idealny trop historyczny. Niedzielna, obowiązkowa, masówka zwołana w Nowej Hucie. Ludzie wyrwani z mieszkań i kościołów, zaciągnięci do fabrycznej hali i poddani zbiorowej hipnozie niewątpliwych sukcesów. Ozdoby z krepy na tokarkach, marszowy podkład muzyczny i powtarzanie haseł: „Niech żyje”. Tyle spontanicznej radości zobaczyłem na zdjęciu. Z dwóch pierwszych skojarzeń wstydliwie rezygnuję, ale trzeciego bez względu na odbiór społeczny będę się trzymał i tym samym zamierzam podważyć radosne słowotwórstwo: „marsz lemingów”. Żadnego marszu i żadnych lemingów nie widzę, przed oczami mam pracowników warszawskiego magistratu, urzędników z okolicznych powiatów, od Piaseczna do Rawy Mazowieckiej. Idą biedni ludzie i myślami są gdzieś daleko, jedni wczorajszy koniec Barcelony, innym się chłodzi piwo w lodówce, dzieci nie mogą zapomnieć od odstawionej grze komputerowej, a wszyscy razem w jednej wspólnej zadumie i trosce o swój los: „ile to jeszcze potrwa?”.

Kondukt z różowymi balonikami i wyrobem czekoladopodobnym na szpicy wygląda tak groteskowo, jak masówka w Nowej Hucie, tuż po podwyżkach cen margaryny i chleba. Wrażliwy raczej nie jestem, litości dla głupoty nie posiadam, ale jakoś nie zbiera mi się na kpinę, nie czują potrzeby ośmieszania uczestników marszu, którym w ogóle do śmiechu nie jest. Więcej mam w sobie współczucia niż satyry, przecież wszyscy zmagamy się dokładnie tymi samymi lękami. Ci na zdjęciu myślą, że wszystko za daleko poszło i żeby obronić robotę za 2 tysiące brutto, trzeba się na kpinę milionów wystawić. Nawet wśród znanych i lubianych okrutni organizatorzy pokazali zaledwie kilku zapomnianych i przebrzmiałych. Gdzieś zamajaczył Damięcki i Malajkat, nie zagrała Maryla Rodowicz, Olbrychski nie przeczytał fraszek z Biedronki. Smuta, że aż w gardle ściska, co więcej jakiś odruch ludzki się budzi, żeby tych biedaków zaprosić na kawę, wódkę albo tak po prostu nakarmić, napoić, ogrzać i pogadać jak Polak z Polakiem o tym, co te sku…y z tą krainą uczyniły. Do czego doszło, że człowiek patrzy na swoich potencjalnych przeciwników i widzi, że tak się nie godzi, walczyć owszem, ale nie upokarzać. Ktoś tych nieszczęśników upokorzył, wystawił na pośmiewisko, a sam się schował w redakcjach i pałacach, to nie jest zabawne, mnie się serce kraje. Oby dobry Bóg nie pozwolił zachodniej prasie zrobić z tego dramatu przedruków, bo jako żywo mielibyśmy obrazki zza żelaznej kurtyny.

czytaj dalej…
marszlemingow

http://kontrowersje.net/symboliczny_i_przygn_biaj_cy_kondukt_optymizmu

ps.
A swoją drogą, jakie to optymistyczne, że nasz radosny śmiech z ptaka w okularach i jego różowych okolic wzbudza u lewackich troli skowyt i wściekłe ujadanie:):):)