Kurka celnie o darciu łacha z Tuska

Jerzy-Urban-w-Radiu-ZET

Tak bardzo optymistyczny jak optymiści twierdzący, że wajcha ostatecznie się przegięła nie jestem. Pamiętam pierwszy etap weryfikacji pt.: „Tusku musisz” i zakończyło się wszystko rozpaczliwym strachem po publikacji Gmyza. Nie ma cudów, instynkt jest mocniejszy od rozumu, jeśli tylko PiS z Kaczorem nie utrzyma kursu, który moim zdaniem jest idealny – „olewamy”, w panice właściwe proporcje i kierunki zostaną natychmiast przywrócone. Dlatego nie zgadzam się z rozgoryczonymi, którzy atakują Piechę za wycofanie się z rozsądnej krytyki bożków i świętości medialnych. Nie tylko mam przeciwne zdanie, ale w końcu się doczekałem konsekwencji o jaką długo prosiłem. Zamiast rzucać się w oczy, trzeba niestanie wystawiać Tuska i kolesiów na tacy, Piecha dokładnie tak postąpił, powściągając ambicje i świerzbiący język. Brawo! Wracając jednak do tytułu i tym samym motywu przewodniego, ten etap dziejowy nazwałbym „ostatecznym testowaniem”. Mam głębokie przekonanie, że obecnie nikt nie wie na co i na kogo postawić, całe towarzycho tak się rozleniwiło i tak obrosło pychą, że zapomniało o doglądaniu interesu. Coś jednak robić trzeba, choćby z powodu oglądalności i wpływów z reklam. Oglądalności reklamodowcom dostarcza testowanie Tuska, które w pewnym momencie, z racji eksploatowania tematu, musiało przejść w darcie łacha. Tusk tak się nażarł marchewki, że położył się na plechach i drapie po brzuszku, gdy Kaczory harcują. Marchewkę zamieniono na kij, ale tej motywacji Tusk dotąd nie znał i schował się do budy po pierwszych warknięciach. Medialne konsorcjum poczuło się podwójnie skonfundowane, bo przywykło do swojej sprawczej roli, po drugie nie bardzo wie, co może jeszcze zrobić. Koło się zamyka i media walą w budę Tuska, dokładając śmiechu z pogróżkami na przemian.

Z premedytacją albo przypadkiem wyszedł z tego test na Tuska i jak na razie wynik jest beznadziejny, przypomina złożenie broni, klepanie w matę, wywieszanie białej flagi i pojękiwanie: „ja już nie mogę, nie dam rady”. Żydowski przechrzta dał donośny sygnał, że Donald się skończył. Jaja, które zapowiadałem, gdy pojawił się pozew Tuska i żądanie przeprosin w Pudelku, stały się materialnymi jajami. Bogu dziękować media nie są na tyle lotne, aby wiedzieć, że test obserwują nie tylko zainteresowani, testujący i testowani, ale obserwuje widownia zwana elektoratem. Ubocznym skutkiem poszedł niezwykle pożyteczny i moim zdaniem przełomowy komunikat – można drzeć łacha z Tuska, teraz można do woli. Początek końca każdego polityka, pozwolenie na robienie sobie jaj z niegdysiejszego „męża stanu formatu europejskiego” jest procesem odwracalnym, ale bardzo ciężko się odwraca. Jeśli miałbym się pocieszać na wzór optymistów, to jedynie przegięciem testowania, które powinno mieć niebagatelny, a może ostateczny wpływ na przegięcie wajchy. Poszło za daleko, żeby ledwo żywego Tuska odbudować, tym bardziej, że wzmiankowany sam daje do zrozumienia, że wypadł z roli. Odważne działania jak na realia IIIRP, można by powiedzieć „typowy bajzel” i jakoś to będzie. Jednakowoż kogoś i coś trzeba stworzyć, inaczej będzie po biznesie, ale z braku pomysłów towarzycho pociesza się nową rozrywką i dzięki temu widzimy Urbana drącego pasy z Donalda. Coś nieprawdopodobnego, cala wierchuszka się teraz głowi czy to czas najwyższy się zwijać, skoro do takich rzeczy dochodzi.

Urbanowi wszystko wisi, zostało mu parę lat kabotyństwa zanurzonego w przepychu, reszta zgłupiała i nie ma ochoty się wychylać – czeka i sprawdza, czy to nie żart albo podpucha. Cisza zapadła prawie we wszystkich budach, nie odzywają się pierwsi satyrycy RPIII: Tym, Materna, Wojewódzki, Czubaszek. Milczą wybitni aktorzy, głosu nie zabierają sławni muzycy, modelki, pisarze i sportowcy. Testowanie w ramach dostarczania rozrywki współczynnikowi oglądalności, wywołało zbaranienie elity i tego osiągnięcia trzeba się trzymać. Niewątpliwie jest bliżej niż dalej, ale taka dobra zabawa strasznie demobilizuje, ludzie się pocieszają, że przeciwnik ledwie zipie i nie myślą o asach w rękawie. Wcześniej, czy później jakiegoś królika z kapelusza towarzycho będzie musiało wyciągnąć, bo przecież nie pójdzie na całkowity żywioł i zrządzenie losu. I wcale niełatwo odgadnąć jakie pomysły się roją, zwłaszcza, że jeszcze nic konkretnego się nie roi. Gdyby chcieć poszukać pomysłów to ciągle Donald ma teoretyczne szanse, jak Polacy, by wyjść z grupy w ostatnim meczu o honor, innymi słowy mówimy o matematyce, która znana jest jedynie w teorii. Z drugiej strony starzy towarzysze pożarli się z ambicjami i ostał się tylko Cimoszewicz, na którego strach postawić, gdyż strasznie wrażliwy. Pozostaje ostatnia możliwość, testowanie prócz pożądanych efektów ubocznych, może wyłonić ochotnika i tutaj mam największe obawy. Taki świeży, nie nażarty, który się zgłosi i gotowy wziąć 8 tysięcy netto bez zegarka, byle dostać władzę, jest wariantem wyjątkowo niebezpiecznym. Dokładnie taki 7 lat temu był Tusk. Ludzie nie pamiętają, ale 7 lat temu Tusk naprawdę był nikim, w sondażu prezydenckim startował z pułapu bodaj 9%. I co telewizja z panem nikt zrobiła? Wajcha drży, testowanie idzie póki co w bardzo dobrym kierunku, jednak ciągle nie znamy ochotnika i dlatego czujność polecam zamiast euforii.

http://kontrowersje.net/ostateczne_testowanie_darcie_acha_z_tuska

Agent Tomek o Kwaśniewskiej

Oświadczenie posła Tomasza Kaczmarka z Prawa i Sprawiedliwości, byłego agenta Centralnego Biura Antykorupcyjnego

W dniu dzisiejszym składałem zeznania w charakterze świadka w sprawie toczącej się przed Sądem Rejonowym w Piasecznie II Wydział Karny. Rozprawa odbywała się w Sądzie Okręgowym w Warszawie przy drzwiach zamkniętych. Proces dotyczy okoliczności sprzedaży willi w Kazimierzu nad Wisłą i dokonania przy jej sprzedaży w roku 2009 oszustwa skarbowego przez osoby uczestniczące i pomagające w transakcji. Cała sprawa miała swój początek podczas słynnej rozmowy Józefa Oleksego z Aleksandrem Gudzowatym, podczas której Józef Oleksy powiedział, że rzeczywistymi właścicielami willi w Kazimierzu są Aleksander i Jolanta Kwaśniewscy – sugerując, że pieniądze, za które kupili wskazaną nieruchomość, pochodzą z łapówek. W sprawie powyższej zostało wszczęte śledztwo przez Prokuraturę Okręgową w Katowicach. Prokuratura powierzyła prowadzenie czynności w tym śledztwie Centralnemu Biuru Antykorupcyjnemu.

Przypominam, że w rezultacie działań CBA prokuratura oskarżyła trzy osoby. Natomiast zupełnie pominięto w tym procesie udział oraz rolę, jaką odegrała we wskazanej transakcji Jolanta Kwaśniewska.

Z uzyskanego w wyniku działań Centralnego Biura Antykorupcyjnego materiału dowodowego wynika jednoznacznie, że to Jolanta Kwaśniewska kierowała całością działań podjętych przez osoby oskarżone w tej sprawie. Należy podkreślić, że występujący w sprawie jako właściciel i sprzedawca nieruchomości Marek M., były prezes Budimeksu, był jedynie słupem i figurantem podstawionym do sprawy przez Marię J., po uzgodnieniu z Jolantą Kwaśniewską pod koniec 2007 r., w sytuacji gdy Urząd Kontroli Skarbowej z Lublina wszczął wobec Marii J. kontrolę z tzw. nieujawnionych źródeł dochodów.

Przedmiotowa kontrola UKS została wszczęta celem sprawdzenia, z jakich źródeł pod koniec 2005 r. Maria J. otrzymała kwotę ponad 830 tys. dolarów amerykańskich. Maria J. była osobą niepracującą, utrzymującą się jedynie z niskiej emerytury. Willa w Kazimierzu stanowiła formalnie w dokumentach jej własność. Jednakże po wpłynięciu tak wysokiej kwoty nie zmieniły się zapisy w księgach wieczystych co do własności willi. Należy podkreślić, że Marek M. miał przed UKS odegrać rolę właściciela nieruchomości. W tym celu został na piśmie poinstruowany przez Marię J., jak ma zeznawać przed UKS.

We wskazanym piśmie, które znajduje się w aktach sprawy, Maria J. precyzyjnie instruuje Marka M., jak ma zeznawać na temat okoliczności zawarcia fikcyjnej transakcji kupna domu w Kazimierzu. Między innymi miał zeznać, że pieniądze wpłacał bezpośrednio w gotówce, a nie przelewem bankowym, oraz miał pokazać organom skarbowym umowę przedwstępną sprzedaży nieruchomości zawartą w zwykłej formie pisemnej, a nie w formie aktu notarialnego.

W śledztwie ustalono, że w dniu, w którym rzekomo miał wpłacać gotówkę na konto Marii J., nie było go w kraju. Z ustaleń dokonanych w sprawie przez funkcjonariuszy CBA w sposób jednoznaczny wynikało, że Jolanta i Aleksander Kwaśniewscy jako jedyni korzystali z willi, ponadto to Jolanta Kwaśniewska przez cały czas pokrywała koszty eksploatacji nieruchomości.

CBA uzyskało również materiał dowodowy, z którego wynika, że to Jolanta Kwaśniewska podjęła decyzję o sprzedaży nieruchomości oraz określiła warunki transakcji w tym cenę sprzedaży. Maria J. po konsultacjach z Jolantą Kwaśniewską poinformowała Marka M. w słowach: „…Nie wiem, czy wiesz, ale sprzedajesz swoje mieszkanie…”. Marek M. zrozumiał aluzję, odpowiednio to komentując i bezwarunkowo zgadzając się na przystąpienie do sprzedaży. Dodatkowo należy podkreślić, że inicjatywa podziału kwoty, jaka miała być zapłacona przy transakcji zakupu nieruchomości, na wpisaną oficjalnie do aktu notarialnego i przekazaną poza aktem, wyszła od Marii J. Przypomnę, że całość ustalonej kwoty wynosiła trzy miliony sto tysięcy złotych, z czego w akcie notarialnym wpisano kwotę 1,6 miliona. Druga część kwoty została wręczona w gotówce synowi Marii J. – Janowi J. tuż przed transakcją u notariusza. Ze zgromadzonych w sprawie materiałów wynika, że Jan J. kilkakrotnie informował mnie, że willa w Kazimierzu Dolnym jest własnością państwa Kwaśniewskich. Wielokrotnie instruował mnie o konieczności zachowania tego faktu w tajemnicy.

W dniu zawierania transakcji Maria J. jechała do Warszawy prosto z posiadłości Kwaśniewskich położonej na Mazurach. CBA zarejestrowało wówczas dwie rozmowy telefoniczne pomiędzy Marią J. a Jolantą Kwaśniewską. Podczas tych rozmów Jolanta Kwaśniewska instruowała Marię J., co ta ostatnia ma zrobić z otrzymaną gotówką. Jolanta Kwaśniewska poleciła podczas tych rozmów między innymi wymianę otrzymanych złotówek na euro lub dolary. W trakcie tych rozmów została także wskazana osoba, do której należy przewieźć pieniądze i która miała osobiście dokonać tej wymiany. Wskazaną osobą był Marek Zabrzeski, szef Agencji Royal Wilanów, przyjaciel i dawny wspólnik Jolanty Kwaśniewskiej. Należy dodać, że przesłuchany po zatrzymaniu w śledztwie Marek Zabrzeski zeznał, że tego dnia zadzwoniła do niego Jolanta Kwaśniewska i poleciła wymianę złotówek na dolary. Fakt przeprowadzenia wskazanej rozmowy potwierdzają zabezpieczone w sprawie billingi.

Marek Zabrzeski po otrzymaniu wskazanych instrukcji podjął działania zmierzające do wymiany gotówki, między innym kontaktując się osobiście z kantorami wymiany walut. Dysponując tymi dowodami, kierownictwo CBA podjęło decyzję o zakończeniu działań. Zatrzymano osoby uczestniczące w transakcji, pieniądze w kwocie 1,5 mln złotych zabezpieczono w siedzibie spółki Royal Wilanów.

Kwota w wysokości 1,6 mln widniejąca na akcie notarialnym nigdy nie została przez CBA przekazana.

Należy dodatkowo podkreślić, że wszystkie działania w tej sprawie dotyczące procedury kontrolowanego zakupu nieruchomości odbywały się za zgodą prokuratora generalnego Andrzeja Czumy, który dodatkowo na dzień przed realizacją został przez funkcjonariuszy CBA poinformowany w szczegółowym raporcie pisemnym o stanie sprawy. Po zapoznaniu się z treścią raportu prokurator generalny złożył na nim dekretację, że zdobyty w sprawie materiał ma być w całości dołączony do śledztwa jako dowód w toczącym się postępowaniu.

Szefowa Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach z niewiadomych powodów już po dokonaniu zatrzymań zakwestionowała decyzję swojego zwierzchnika i nie uznała zdobytych w sprawie przez CBA materiałów za dowód w śledztwie.

/-/ Tomasz Kaczmarek

http://naszdziennik.pl/polska-kraj/33016,agent-tomek-o-kwasniewskiej.html