Dawno dawno temu mój serdeczny przyjaciel z Salonu24: Natenczas Wojski… dał mi przepis na kaczkę. Przepis niezwykły! Dlaczego niezwykły? Gdyż jak się poniżej przekonacie, przepis nie tylko objaśnia co z czym i jak, ale jest cudną kwintesencją dowcipu, subtelnego poczucia humoru, serdeczności, ciepła, a gdzieś tam w tle przebija jeszcze bardzo pastelowy odcień pięknego uczucia do żony i umiejętność obdarowywania przyjaźnią. Tyle aż w zdawałoby się w zwyczajnym przepisie na kaczkę. Mogłoby się wydawać, że przesadzam, ale prawda jest taka, że nie ważne jest o czym piszemy, nieważne jak bardzo próbujemy się wymądrzać, brylować wiedzą, elokwencją, erudycją, znajomością języków obcych i bon motów, ważne czy umiemy zarażać ludzi uśmiechem, ciepłem, serdecznością, akceptacją siebie i świata. Dlatego też usilnie promowane celeby blogosfery, niedowartościowani „nadredaktorzy” z wodogłowiem i kompleksem małego siusiaka, zawsze będą dostawać zadyszki na zakrętach i w panice oglądać się do tyłu, czy ktoś ich nie dogania w popularności, odsłonach, wizytach, komentach, komplementach, ilości wylanej wazeliny. Prawdziwe osoby, prawdziwe osobowości po prostu są – bez sztucznej promocji, bez wysiłku, bez parcia na szkło… Czego i wszystkim Wam życzę:) Czytaj dalej