Dziś Roman Giertych ma tournee po mediach wiadomego przekazu. Mecenas chwali się:
– Nie lubię określeń typu „idziemy po was”, bo to fanfaronada. Ale chcę ostrzec, że wielu moich klientów zbiera dowody na naruszenie dóbr osobistych na forach internetowych. Po wyroku SN każdy taki przypadek może być ścigany na drodze cywilnej.Na przykład w przypadku Radka Sikorskiego to różnego rodzaju wpisy – ewidentne naruszenia dóbr osobistych. A każdy taki przypadek po wyroku Sądu Najwyższego może być ścigany na drodze cywilnej. Za chwilę to mogą być bardzo poważne procesy.
– Szykujemy teraz parę tysięcy spraw przeciwko portalom internetowym. Zobaczymy jaką kwotę zadośćuczynienia da teraz sąd apelacyjny. Wtedy będziemy mieli o co pozywać w każdym przypadku. To może być nieopłacalne dla wydawców.
Dlaczego Giertych chce pozywać portale? Tłumaczy to sam:
Praktyka pokazała, że ściganie autorów jest niemożliwe. Bo nawet jeśli dotrze się do autorów wpisów, to mówią, że to nie oni. Tak jak w przypadku prof. Jacka Rońdy, który tłumaczył, że to doktoranci korzystali z jego komputera, że córka, dzieci, doktoranci.
– Nie chodzi o to, aby ścigać poszczególne osoby.Nam chodziło o to, aby wydawcy wzięli odpowiedzialność za skrajnie obraźliwe komentarze niektórych ludzi, pod swoimi gazetami. Bo autorzy takich wpisów są praktycznie bezkarni, gdyż aby komuś przypisać winę, to trzeba zindywidualizować sprawcę, czyli pokazać, że dana osoba, dokonała tego czynu.
Tak więc, inkwizycja ciągle żywa:
O co chodzi z tym triumfem Giertycha? Otóż:
/…/
Sąd Najwyższy uwzględnił w piątek skargę kasacyjną Giertycha (sygn. I CSK 128/13). Jak wyjaśnił sędzia Jan Górowski, skoro w komentarzach znalazły się wulgaryzmy, które system powinien był usunąć, ale ich nie usunął, to należy uznać, że wydawca strony internetowej mógł wiedzieć o obraźliwych komentarzach. Jeśli wiedział, ale ich nie usunął – wyjaśnił sędzia – to ponosi odpowiedzialność za naruszenie dóbr osobistych Giertycha. SN stwierdził też, że sąd apelacyjny, ponownie rozpatrując sprawę, będzie musiał dokładnie zbadać relację pomiędzy prawem prasowym i ustawą o świadczeniu usług drogą elektroniczną.
Niezależnie od skargi kasacyjnej Roman Giertych złożył w tej sprawie także skargę do Trybunału Konstytucyjnego. Domaga się w niej, by TK rozstrzygnął, czy art. 14 ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną jest zgodny z zasadą demokratycznego państwa prawnego, z prawem do ochrony życia prywatnego, rodzinnego, czci i dobrego imienia.
Mecenas jednak okazuje się bardzo tolerancyjny, ma „grubą skórę” i wyrozumiały:
– Tego typu rzeczy to nie jest ocena polityka. Ja akceptuję nawet najbardziej surowe oceny polityków, nawet czasem obraźliwe – w pewnym sensie w normalnych relacjach ludzkich niedopuszczalne – ale polityk musi to znieść. Natomiast to już przekracza wszelkie granice i nawet osoba publiczna, która liczy się z tym, że może być poddana surowej krytyce, nie musi akceptować sytuacji, w której tego typu chora osobowa, chory umysł, wypisuje pod gazetami internetowymi, gdzie politycy muszą czytać artykuły.
………………………………….
Współczuję panu Giertychowi że musi (!) czytać to wszystko. Nie wiem czy zaliczam się do tych „chorych umysłowo, czy do”pół promila frustratów, którzy opluwają resztę”, ale wydaje się że mecenas hejtuje* publicznie dość często różne osoby, a jak widać to uchodzi i jest cool.(np.z tego samego wywiadu-o Macierewiczu). Ale jak wiadomo nie od dziś,cytując klasyka:
” Wszystkie zwierzęta są sobie równe, ale niektóre są równiejsze od innych.”
Jednak starając zrozumieć postępowanie pana Romana, trudno nie oprzeć się wrażeniu iż chodzi przede wszystkim o autopromocję polityka który jest na całkowitym marginesie i zrobi wszystko żeby zaistnieć i wrócić na Saluny.
A że nie jest pierwszym sfrustrowanym Romkiem z takimi kompleksami, więc z dedykacją dla mecenasa: