Gdyby Grzegorz Braun był „buddystą”, to od wielu lat otrzymywałby „od odnośnych władz” budżety liczone w miliony PLN na kręcenie filmów o pożytkach z buddyzmu i , mimochodem, o wstrętnych katolikach. Antysemitach. A o jego umysł, czas i ręce biliby się producenci filmów dokumentalnych „markowych” wytwórni anglosaskich, niemieckich i francuskich.
Gdyby Grzegorz Braun był buddystą, mógłby odnaleźć w sobie wybitny talent muzyczny i otrzymywać budżety na własną wytwórnię płytową utworów pod hasłem „muzyka świata” i lansować młode, śliczne artystki-piosenkarki z osobowością. Uczestniczyć w promocjach płytowych w 6-gwiazdkowych hotelach i otrzymywać pozytywne recenzje od niezwykle profesjonalnych, niezależnych i nieprzekupnych znawców muzyki. A Marek Niedźwiecki dawałby jego kawałki na listę przebojów. Czytaj dalej