Moje czarne obawy i bardzo umiarkowany entuzjazm w tej sprawie bardzo dobrze wyraził MK w swoje przedostatniej notce. Zacytuję, bo wydaje mi się, że bardzo celnie prognozuje scenariusz na najbliższe rozdanie.
Najważniejsze pytanie, jakie musimy sobie zadać na najbliższą kadencję: czy uda nam się wprowadzić tyle „naszych” by przeprowadzić zmiany w konstytucji? Bez tego i tak system będzie trwał, a widmo „zielonej wyspy” nie przestanie nas straszyć. Co robić? Jak się mobilizować?
Od czasu do czasu powracam do swojej hipotezy, a właściwie domysłu, którym staram się tłumaczyć spokój „układu”. Prawie wszyscy komentatorzy po prawej stronie są zgodni, że wiadome siły muszą namaścić następcę dogorywającego „lidera”, bo jakaś fasada władzy dla konkretnych interesów być musi. Podobna jedność myśli obowiązuje w prostej konstatacji, że następcy póki co nie widać i to jest coś absolutnie nowego. Czytaj dalej