Tag Archives: islam
Integracja muzułmańska z polskością…
Islam podbija Europę – by Zbigniew Girzyński

Dzisiejsza Europa stoi w obliczu wędrówki ludów z południa. Są to ludy wrogie naszej cywilizacji, których oferta kulturowa jest dla Europejczyków nie do przyjęcia. W tej sytuacji walka z Kościołem i chrześcijaństwem jest podcinaniem gałęzi, na której się siedzi.
W piątek minęła prawie niezauważona 331. rocznica odsieczy wiedeńskiej. 12 września 1683 r. wojska polskie, austriackie i niemieckie pod dowództwem polskiego króla Jana III Sobieskiego rozgromiły oblegające Wiedeń wojska imperium osmańskiego. Ta jedna z najważniejszych bitew w dziejach Europy zahamowała ekspansję islamu w Europie Środkowej i Wschodniej, chroniąc w ten sposób naszą europejską, chrześcijańską cywilizację przez zagładą. Z punktu widzenia historyka bitwę tę porównać można jedynie do zwycięstwa Karola Młota pod Poitiers w 732 r., która to bitwa stanowiła kres sukcesów armii arabskiej w Europie Zachodniej. Te dwie bitwy sprzed 331 i 1283 lat sprawiły, że dzwonnik z Notre-Dame nie okazał się muezzinem z minaretu o bliżej nieokreślonej nazwie, a katedra Świętego Szczepana w Wiedniu czy klasztor na Jasnej Górze nie są meczetami.
Historia jednak wbrew temu, co wydaje się wielu żyjącym współcześnie, nie skończyła się i nadal się toczy. Najbardziej potężne imperia co jakiś czas upadają, a niemal z niczego rodzą się nowe potęgi. Konwencjonalne wojny wprawdzie nadal (jak niestety pokazuje przykład Ukrainy) są toczone, jednak obok nich rozgrywają się ciche na pozór konflikty kulturowe, których skutki mogą być o wiele bardziej brzemienne w skutki niż nawet bardzo krwawe starcia militarne.
Niemal codziennie media wszelkich nurtów informują nas o tym, ilu obywateli Francji, Wielkiej Brytanii, Belgii czy innego kraju Europy Zachodniej wyjechało w ostatnim czasie na Bliski Wschód, by walczyć tam w świętej wojnie o powstanie państwa islamskiego. Dwa tygodnie temu dowiedzieliśmy się, że francuskiej policji udało się aresztować 14-latka, który właśnie szykował się na wyjazd do Syrii jako „kandydat do dżihadu”. Opinia zachodnia przyjmuje te informacje z niedowierzaniem i nie bardzo wie, jak ma na nie reagować.
To zaskoczenie jest tym bardziej dziwne, że pamiętam, jak już pięć lat temu Polska Agencja Prasowa informowała, że w Holandii zorientowano się właśnie, iż w 4 największych miastach (Amsterdamie, Rotterdamie, Hadze i Utrechcie) najczęściej nadawanym nowo narodzonym chłopcom imieniem jest Mohammed (lub inna wersja imienia proroka Mahometa – np. Muhammad). Jest to pokłosie tego, że spośród 17-milionowej populacji Holandii już ok. 5 proc. stanowią muzułmanie, a ich odsetek w dużych miastach jest jeszcze większy i sięga nawet 30 proc.
Nic co ludzkie nie trwa wiecznie
W sąsiedniej Francji w 1970 r. było ok. 100 miejsc kultu muzułmańskiego (głównie meczetów). Gdy sprawdzałem jakiś czas temu, ile jest ich obecnie, okazało się, że we Francji jest 2125 meczetów, które służą populacji muzułmanów, szacowanej na 10 milionów. Ciekawostką jest fakt, że aż 30 proc. wkładu w budowę meczetów we Francji stanowią środki publiczne (głównie dotacje władz regionalnych), co stanowi jawne złamanie obowiązującego we Francji od 1905 r. prawa rozdzielającego państwo od związków wyznaniowych.
W liczących 80 milionów obywateli Niemczech mieszka ok. 5 milionów muzułmanów. Meczety rosną tam jak grzyby po deszczu. Nikogo już specjalnie nie dziwi, że podczas corocznego festiwalu Eurowizji wśród niemieckich telewidzów głosujących SMS-ami furorę robią piosenki tureckie.
Tak zmienia się na naszych oczach, powoli, choć dość dynamicznie, Europa początku XXI w.
Cywilizacje pojawiają się, rosną w potęgę i znikają od zarania ludzkości. Po cywilizacji starożytnego Egiptu zostały okazałe budowle, które nieodłącznie kojarzą się nam z piramidami i sfinksem. Rodziły się i umierały potęgi Babilonu czy Bizancjum. Czy dwa tysiące lat temu ktoś mógł przypuszczać, że cokolwiek może zachwiać potęgą Imperium Romanum? Przez wieki Rzym niepodzielnie panował w basenie Morza Śródziemnego. Rzymskie legiony kolonizowały ziemie zamieszkiwane przez uważane za barbarzyńskie plemiona Germanów czy Celtów.
Imperium zamordowane
A jednak i potęga imperium rzymskiego legła w gruzach. Bogate i stojące na cywilizacyjnie wyższym poziomie rozwoju imperium uległo pod naporem odważnych, żądnych udziałów w bogactwach plemion barbarzyńskich, głównie Germanów i Hunów. Migrację barbarzyńskich plemion w granice imperium, która doprowadziła do jego upadku, nazywamy wielką wędrówką ludów. Wówczas także dogorywająca cywilizacja starała się bronić swoich zdobyczy. Czyniła to zbrojnie, jak na Polach Katalaunijskich w 451 r., kiedy to pod wodzą Aecjusza (zwanego niekiedy ostatnim Rzymianinem) odparła (zresztą przy poparciu plemion germańskich) najazd Hunów pod wodzą Attyli. Ale poza oporem militarnym (coraz zresztą słabszym) czyniono też zabiegi polityczne, aby wykreślić terytorialny i prawny zakres funkcjonowania ludów barbarzyńskich w granicach (gdy nie dało się już ich bronić) cesarstwa.
Wszystkie te zabiegi zakończyły się jednak niepowodzeniem i imperium, którego militarna i gospodarcza potęga do dziś budzi podziw, upadło czy też, jak zauważył angielski historyk Edward Gibbon, „Cesarstwo Rzymskie nie umarło samo, ono zostało zamordowane”.
Europa taka, jaką znamy, odchodzi do historii i to odchodzi na naszych oczach. Tak jak wędrówka ludów położyła kres Imperium Romanum, tak wędrówka ludów, która jest udziałem naszego kontynentu, obecnie kończy pewien okres w dziejach Starego Świata. Zmieniły się nieco metody postępowania. Nikt nie stara się bronić ani też podbijać chylącej się ku upadkowi cywilizacji zbrojnie (nie licząc jakichś od czasu do czasu wybuchających starć z udziałem imigrantów na przedmieściach dużych europejskich miast). Proces jako taki toczy się jednak utartymi drogami. Z tą może różnicą, że kres Imperium Romanum położyły żądne dobrobytu ludy Północy, a dzisiejsza Europa stoi w obliczu wędrówki ludów z Południa.
Wnioski dla Polski
Czy z tych raczej mało optymistycznych refleksji wypływa jakaś konkluzja dla Polski? Z całą pewnością taka, że w obliczu tego problemu już dziś powinniśmy się zastanowić, jak mu przeciwdziałać. Jakieś dwa tygodnie temu były premier Leszek Miller umieścił na swoim mikroblogu wpis następującej treści: „Najpopularniejsze imię męskie w stolicy Norwegii? Mohammed. 4801 chłopców. Szybko tu idzie”. Nie wiem wprawdzie, czy wpis Leszka Millera (jeśli ktoś wreszcie poza mną i pewnie kilkoma jeszcze osobami zwróci na niego uwagę) nie sprowadzi na jego głowę gromów z ust jego ideologicznych towarzyszy za niepoprawność polityczną. Wszak to ewidentny przejaw jakiegoś skrywanego „rasizmu i nietolerancji”, a nawet „mowy nienawiści”, która nie przystoi postępowemu Europejczykowi, a już zwłaszcza takiemu, który chce się zaliczać do jej najbardziej postępowej, czyli lewicowej awangardy. Czy jednak Leszek Miller i jego partyjni towarzysze są w stanie, poza słusznym niepokojem, jaki się u nich pojawia, zdobyć się jeszcze na jakąś szerszą refleksję?
Starcie cywilizacji chrześcijańskiej z cywilizacją islamu w Europie jest faktem. Ta wojna toczy się na szczęście poza naszymi granicami, ale rzymska sentencja „Hannibal ante portas” ma w tym wypadku jak najbardziej słuszne zastosowanie. Jeśli realnie chcemy chronić „nasz świat” przed zagładą, chrońmy w pierwszej kolejności jego fundamenty. Obca cywilizacja wkracza wówczas, kiedy dotychczasowa chyli się ku upadkowi lub jest celowo niszczona. Walka z Kościołem, z chrześcijańskimi fundamentami naszej tożsamości jest podcinaniem gałęzi, na której siedzimy. Europa Zachodnia tak właśnie pozbyła się (przez laicyzację i walkę z własną chrześcijańską tradycją w imię fałszywie pojmowanej tolerancji) własnej tożsamości, imigranci przynoszą im więc swoją. Brońmy tego, co jeszcze da się uratować, zanim do naszych drzwi zapuka kiedyś wnuczka w burce. Może i polska lewica (ta postkomunistyczna) w porę to zrozumie. Zwłaszcza że już raz, podczas zabiegania o poparcie Kościoła przy referendum unijnym, potrafiła z powodów oportunistycznych (o jakieś głębsze pobudki ich nie podejrzewam, ale dobre i te) powściągnąć swoją antychrześcijańską retorykę.